Noblowska dusza „Czułości”

Noblowska dusza „Czułości”.

Filozoficzne chwile nad słowami Noblistki.

ks. mgr Wojciech GRZESIAK

Wydobyć religijność i wspiąć się na wyżyny teologii nie odnosząc się bezpośrednio do jej metafizyki to domena mistrzów. Jednakże nie same umiejętności intelektualne i zdolność opisania rzeczywistości o mistrzostwie świadczy ale wrodzona „czułość”, która do głębi dotyka pokładów „doświadczenia” i intelektualnych zapasów.

Życie tworzą wydarzenia, lecz dopiero wtedy, gdy potrafimy je zinterpretować, próbować zrozumieć i nadać im sens, zamieniają się one w doświadczenie. Owo doświadczenie rozkwita w sposobie percepcji punktów i umiejętności ich łączenia. Szanowna Noblistka wskazuje iż są to umiejętności wielowymiarowe (konkretnego, historycznego, ale i symbolicznego, i mitycznego) uczestniczenia w łańcuchu wydarzeń zwanym naszym życiem.

Doświadczenie jest dane każdemu z nas, jako zwarty system jakości naszego bytu, owego określonego w czasie i przestrzeni „ja” potrafiącego jednocześnie tworzyć mosty jak i je burzyć. „Ja” które w pełnym wymiarze może jedynie zrealizować się w odniesieniu. „Ja”, które jest częścią duszy, „ja”, które jest pozwala rozkwitać duszy „czułości”, kiedy z uwagą i skupieniem zaglądamy w drugi byt, w to, co nie jest „ja”. Więc umiejętność wyjścia poza własne „ja” będące sensem teologicznym chrześcijaństwa na nowo zostaje rozczytane jako paradoks świata. Może to, co nieuchronnie nas czeka, to jakiś neosurrealizm, na nowo rozłożone punkty widzenia, które nie będą się bały zmierzyć z paradoksem i pójdą pod prąd wobec prostego porządku przyczynowo skutkowego. Więc jest nadzieja, że na nowo zdefiniowana mowa religijności będzie mową „czułości” i próbą ogarnięcia paradoksu, który przestał być chaosem.

Cudownie jest na nowo tchnąć w byt, w owo „ja” duszę. Duszę, którą nie definiuje się religijnie, ale to przecież tylko język. Dusza pozostaje duszą. Ubrana w szatę „czułości” rodzi empatię i zbliża do Czułości, która była na początku. Czułości wyrażonej ustami owego „cudownego opowiadacza” w Biblii, który wyrzekł „ na początku było Słowo”. Który opisuje stworzenie świata, jego pierwszy dzień, kiedy chaos został oddzielony od porządku? Który śledzi serial powstawania kosmosu? Który zna myśli Boga, zna jego wątpliwości i bez drżenia ręki stawia na papierze to niebywałe zdanie: „I uznał Bóg, że to było dobre”. Kim jest to, które wie, co sądził Bóg? Pojawia się i więc słowo, które rodzi określone obrazy, skojarzenia, przywołuje doświadczenia. „Bóg”. Ale pozostawmy je… Słowo to. Albo zamieńmy je na „Czułość” aby wyjąwszy wszelkie wątpliwości teologiczne […] uznać tę figurę tajemniczego i czułego narratora za cudowną i znamienną. To punkt, perspektywa, z której widzi się wszystko. Widzieć wszystko to uznać ostateczny fakt wzajemnego powiązania rzeczy istniejących w całość, nawet jeżeli te związki nie są jeszcze przez nas poznane.

Piękna homilia Szanownej Noblistki przywołuję obecność, Tego, który może być uznany za nieobecnego. I nawet, jeżeli powiem: „Jestem nieobecna”, to i tak na pierwszym miejscu znajduje się: „Jestem” – najważniejsze i najdziwniejsze słowo świata. W ten sposób niereligijna młoda kobieta, moja mama, dała mi coś, co kiedyś nazywano duszą, a więc wyposażyła w najlepszego na świecie czułego narratora.

On, Czułość i Obecność jest zasadą odniesienia naszego „ja”. Czułość jest tą najskromniejszą odmianą miłości. To ten jej rodzaj, który nie pojawia się w pismach ani w ewangeliach, nikt na nią nie przysięga, nikt się nie powołuje. Nie ma swoich emblematów ani symboli, nie prowadzi do zbrodni ani zazdrości. Pojawia się tam, gdzie z uwagą i skupieniem zaglądamy w drugi byt, w to, co nie jest „ja”. Czyż więc nie czułość pozostaje owym „czwartoosobowym” Narratorem, a jednocześnie przedmiotem narracji? Wypełnia doświadczenie, które jest materią naszego życia. Tak, „Czułość” to teologiczny „Bóg” ubrany w literacką pełnię słów Szanownej Noblistki. Bóg, który ostrzega, przestrzega, nawołuje i budzi. Bóg – Czułość kieruje magią słów Szanownej Pani Olgi Tokarczuk. Bo przecież czułość jest spontaniczna i bezinteresowna, wykracza daleko poza empatyczne współodczuwanie. Jest raczej świadomym, choć może trochę melancholijnym, współdzieleniem losu.

Na koniec chciałoby się powiedzieć „Bóg jest Czułością”.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*